Friday, April 03, 2009

Street accordionist

fot. Fio
"Sous le ciel de... Gliwice" ;)

13 comments:

Dobrawka said...

Wiosna idzie, grajkowie wypełzają na ulice. Miejmy nadzieję, że z nowym repertuarem...

Fio said...

"Sous le ciel de Paris" pod gliwickim niebem, jak dla mnie może być ;-))

brattcat said...

What a soulful expression he has. This is a wonderful portrait.

VP said...

Quelques rayons
du ciel d'été
l'accordéon
d'un marinier
l'espoir fleurit
au ciel de Paris


(A few sun rays
from the summer sky
An accordion
played by a sailor
Hope springs again
under the sky of Paris)

Cezar and Léia said...

Nice post!Great musical picture!
Have a wonderful weekend!
Kind regards
Léia

Anonymous said...

I wonder what songs he played?

Emma Bond said...

Lovely picture, he looks like he is enjoying himself!

Fio said...

Vogon Poet - you're really amazing!

Abe - just click
:)

VP said...

Clicked the video: great!

Dobrawka said...

Osobiście nie przepadam za ulicznymi grajkami i omijam ich z daleka, ponieważ kojarzą mi się z osobliwą torturą, jakiej doświadczałam mieszkając w Krakowie. Pod oknami mojego mieszkania jak tylko temperatura była dodatnia, siadywał taki akordeonista od siedmiu boleści i grał w kółko zawsze JEDNĄ I TĄ SAMĄ melodię, właśnie ''Sous le ciel de Paris'', w dodatku totalnie nierytmicznie. Na początku jest to całkiem miłe i sympatyczne, potem zaczyna lekko irytować, potem bezskutecznie prosi się pana akordeonistę, żeby może poszedł sobie grać gdzieś indziej, potem dochodzi się do etapu zamykania okien w największy upał i słuchania muzyki na maksymalnej głośności, co jednak nie zachwyca sąsiadów. Potem zaczyna się obmyślać najprzebieglejsze zbrodnie, jak wylanie wiadra wody przez okno, może przypadkowe zrzucenie jakiegoś ciężkiego przedmiotu, albo poczęstowanie akordeonisty ciasteczkami z arszenikiem. Żeby nie dać się skusić tym obsesyjnym myślom, zostaje już tylko spędzanie dni poza domem, siedzenie w parku, a jak pada, to w bibliotekach. Nic na to nie poradzę, jestem negatywnie uwarunkowana na ulicznych akordeonistów do końca życia.

Fio said...

Matkojedyna!
W Gliwicach grajków niewiele i z dala od mojego domu :) A ten miły pan nie dość, że zgodził się pozowac do zdjęcia, to jeszcze specjalnie dla mnie zagrał tango :D
A z Krakowa (jeszcze z czasów studenckich) pamiętam takiego stuletniego dziadziusia. Stał skulony gdzieś na Szewskiej i brzdąkał sobie na takiej małej czerwonej gitarce z jedną struną. Zawsze bardzo mnie to wzruszało. Może dlatego mam sentyment do ulicznych grajków?
Miłego weekendu życzę :)

lemon said...

I have no words for this post, it is so human and tender. Thank you.
Akordeon make me cry, always, it is a music straight to the heart...

Julie said...

I do enjoy posts about buskers. This fellow looks particularly strong and energetic.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails